czwartek, 29 czerwca 2017

Pamiętniki księżniczki: posiłki


Dziś zapraszam Was na drugą część cyklu Pamiętniki księżniczki. Poniższy fragment jest moim własnym tłumaczeniem rozdziału książki Memoirs of an Arabian Princess from Zanzibar.

***

Jak już wspomniałam, jedliśmy dwa posiłki dziennie. Około dziewiątej spotykaliśmy się wszyscy w dużym salonie, żeby ucałować ręce ojca. Z zasady wszyscy bracia i bratankowie, nawet ci, którzy byli już żonaci i wyprowadzili się z domu, jedli z nami śniadanie w czasie, w którym ojciec był z nami w mieście. Nie pamiętam za to, żeby ojciec kiedykolwiek wyszedł zjeść posiłek z którymkolwiek ze swoich synów lub z inną osobą. 

Wszystkie dania były już poustawiane przez eunuchów na długim stole nazywanym sefra. Ten drewniany stół wyglądał trochę jak stół do bilarda, choć był dwa razy takiej długości, nieco szerszy i wysoki na trzy cale z półkami na szerokość ręki na bokach. Nie mieliśmy osobnej jadalni, sefra była wnoszona do galerii w czasie posiłków. Chociaż mieliśmy w domu trochę zagranicznych mebli, takich jak kanapy, stoły, krzesła, a czasami szafy (apartament mojego ojca był umeblowany w takim zachodnim stylu, choć głównie na pokaz, a nie żeby naprawdę z tych mebli korzystać), posiłki jedliśmy na sposób wschodni, siedząc na podłodze na dywanach i matach. Ściśle przestrzegaliśmy zasad pierwszeństwa. Mój ojciec zawsze siadał u szczytu stołu, po jego prawej i lewej stronie siadali starsi bracia i siostry, młodszemu rodzeństwu (powyżej siódmego roku życia) przysługiwały dopiero dalsze miejsca. Nie mieliśmy zwyczaju zapraszania nikogo na obiad. Zawsze mieliśmy duży wybór dań, zwykle około piętnastu, w tym ryż podawany na różne sposoby. Z mięs i drobiu najbardziej ceniliśmy baraninę i ptactwo. Podawano też ryby, wschodni chleb oraz różne rodzaje słodyczy i przysmaków. Wszystkie dania czekały już na nas na stole, nie było jakiejś określonej kolejności ich podawania. W pewnej odległości od stołu stali rzędem eunuchowie, którzy przyjmowali specjalne zamówienia. Zwykle to mój ojciec korzystał z ich usług, wysyłając porcje jedzenia młodszym dzieciom, którym jeszcze nie wolno było siedzieć przy stole, i chorym. W pałacu Bet il Mtoni zwykle kazał mi siedzieć w miejscu, w którym mógł dosięgnąć do mojego talerza. Jedliśmy to samo co dorośli, ale zawsze ogromną przyjemność sprawiało nam, kiedy to on wybierał nam dania, co cieszyło także i ojca. 

Podczas siadania do stołu wszyscy wypowiadaliśmy ściszonym głosem, ale tak aby było nas słychać słowa: "W imię miłosiernego Boga - i dodawaliśmy głośniej - niech będą dzięki Panu wszechświata". Mój ojciec zawsze siadał do stołu i wstawał pierwszy. Czyste talerze nie były podawane każdemu z osobna, jak to czynią Europejczycy. Rożne dania (z wyjątkiem ryżu) podawano na talerzykach symetrycznie ustawionych wzdłuż stołu, dzięki czemu dwie osoby mogły zawsze jeść z jednego talerza. Napojów nie podawano w trakcie posiłku, lecz po nim. Piliśmy sorbet i słodzoną wodę. Nie rozmawialiśmy w trakcie posiłku, chyba że ojciec specjalnie się do kogoś zwrócił. Zwykle jednak panowała cisza, co było bardzo przyjemne. Na stole nie stawiało się żadnych kwiatów ani owoców. 

Zaraz po posiłku elegancko ubrani niewolnicy podawali naczynia do mycia rąk. Zwykle jedliśmy rękami, używanie noży i widelców uważano za zbyteczne, dlatego wyciągano je tylko dla przyjemności gości z Europy. Mięso i ryby były już wcześniej pokrojone na małe kawałki, a do jedzenia płynnych potraw mieliśmy łyżki. Przedstawiciele wyższych klas zwykli perfumować sobie ręce po umyciu, żeby usunąć z nich pozostałości zapachu potraw. Nigdy nie jedliśmy owoców w trakcie głównego posiłku, podawano je raczej przed albo po nim. Wszystkim nam wysyłano pewną ilość różnego rodzaju owoców do pokojów. Pół godziny po śniadaniu i obiedzie eunuchowie serwowali kawę w tych znanych na całym świecie małych orientalnych kubkach pokrytych srebrem lub złotem. Kawa była bardzo mocna, gotowana do konsystencji syropu i przefiltrowana. Nie dodawaliśmy do niej cukru ani mleka, niczego też się w tym czasie nie jadło, może poza orzechami areka. Kawę zawsze nalewało się do kubków tuż przed wypiciem, a samo nalewanie wymagało pewnych umiejętności, tylko wybrani służący mogli wykonywać tę czynność. Lewą ręką należało podnieść cynowy czajnik z mosiężną rączką, a prawą pusty kubeczek w srebrnej lub złotej osłonce. Nalewającemu asystował zwykle drugi służący z tacą pełną pustych kubeczków i dużym czajnikiem z zapasem kawy. Jeśli służącym udało się zastać biesiadników jeszcze przy stole, mogli szybko uwinąć się ze swoimi obowiązkami, w przeciwnym razie ich praca polegała na odnalezieniu i obsłużeniu każdego z osobna. 

Jak wiadomo, kawa jest bardzo ceniona na Wschodzie, dlatego tak wielką wagę przykładano do sposobu jej przygotowania. Odpowiednia ilość była za każdym razem palona, mielona i gotowana tuż przed podaniem, dzięki czemu zachowywała świeżość. Nie przechowywaliśmy nadmiaru palonych ziaren ani ugotowanej kawy, resztki albo się wyrzucało, albo oddawało służącym niższej rangi, jeśli chcieli je wykorzystać. Drugi i ostatni posiłek jedliśmy po południu, dokładnie o czwartej, i niczego więcej poza owocami i kawą nie serwowano już aż do następnego ranka. 

źródło: www.foodandthefabulous.com

wtorek, 13 czerwca 2017

Forma kauzatywna

Czas wrócić do tematu form pochodnych czasownika. Pisałam już o formach kierunkowej, statywnej i o stronie biernej. Ale suahilijski czasownik ma do zaoferowania znacznie więcej, dlatego dziś będzie o formie kauzatywnej.

Kauzatywność oznacza powodowanie jakieś czynności, ale bez wykonywania jej osobiście. Najczęściej przez zmuszenie albo nakłonienie do tego kogoś innego. Ta kategoria nie jest obca językom indoeuropejskim, występuję choćby w angielskim (np. He made me do it). Według Encyklopedii językoznawstwa ogólnego również w polszczyźnie tworzyło się kiedyś formy kauzatywne, ale ten proces słowotwórczy nie jest już dziś aktywny. Pozostały nam za to czasowniki o takim właśnie znaczeniu, np. sadzać czy poić. W suahili natomiast forma kauzatywna jest bardzo często używana. Czym w zasadzie różni się od innych form pochodnych? Przyjrzyjmy się przykładom.

Forma statywna:
Mti umeanguka. - Drzewo się przewróciło.
A więc nie wiemy, kto przewrócił, ale jest przewrócone i leży.
Forma kauzatywna:
Mtu ameangusha mti. - Człowiek przewrócił drzewo.
A więc sprawił, że upadło. Jego wina.
Strona bierna:
Mti umeangushwa.- Drzewo zostało przewrócone przez człowieka.
Tutaj forma kauzatywna współwystępuje ze stroną bierną, a więc to samo co wyżej, tylko w passive vice.

Już rozumiecie? W suahili nie ma czasownika przewracać. Żeby powiedzieć, że ktoś coś przewrócił, trzeba utworzyć formę kauzatywną od czasownika -angua (upadać).

Jak tworzymy formę kauzatywną

Niestety nie tak prosto, jakbyśmy chcieli. Służą do tego aż cztery morfemy: z, y, ish, esh i ich warianty.

Końcówki z używamy w przypadku czasowników, których temat kończy się na samogłoskę (to ważne, temat, a nie cały czasownik, cały czasownik z reguły kończy się na samogłoskę), np.
-jaa (być pełnym) -jaza (napełniać)
-zoea (być przyzwyczajonym) - zoeza (przyzwyczaić się)
-elea (być jasnym, zrozumiałym) -eleza (wyjaśnić)
Jeśli temat czasownika kończy się na spółgłoskę, zwykle używamy końcówek ish i esh, np.
-enda (iść) -endesha (prowadzić)
-simama (stać) -simamisha (zatrzymać)
-soma (czytać, uczyć się) -somesha (uczyć kogoś)
Te końcówki kauzatywne przyjmują też czasowniki zapożyczone, np.
-rudi (wracać) -rudisha (oddać)
Najrzadziej używa się końcówki y, która pojawia się w czasownikach z tematem kończącym się na spółgłoski p, w i n, np.
-ogopa (bać się) -ogofya (przestraszyć)
-lewa (być pijanym) -levya (upić)
-ona (widzieć) -onya (ostrzec)

Od powyższych reguł zdarzają się wyjątki (nie narzekajcie, we wszystkich językach są wyjątki, no chyba że chcecie się uczyć esperanto), oto najpowszechniejsze z nich:
-penda (lubić, kochać) -pendeza (podobać się)
-amka (budzić się) -amsha (budzić kogoś)
-kumbuka (pamiętać) -kumbusha (przypomnieć)
-chemka (gotować się) -chemsha (zagotować coś)

Czasowniki kauzatywne tworzy się też od niektórych przymiotników i rzeczowników.
safi (czysty) -safisha (sprzątać)
-fupi (krótki) -fupisha (skrócić)
hakika (pewność) hakikisha (upewnić się)
haraka (pośpiech) -harakisha (popędzać kogoś)
bahati (szczęście) -bahatisha (mieć szczęście, zgadnąć)


czwartek, 25 maja 2017

Pamiętniki księżniczki: edukacja


W ramach zadośćuczynienia za moją małą aktywność na blogu w ostatnim czasie chciałabym rozpocząć nowy cykl: Pamiętniki księżniczki. Wspominałam Wam już kiedyś o świetnej książce Emily Ruete, urodzonej w 1844 roku jako księżniczka Zanzibaru i Omanu, która potem uciekała ze swoim ukochanym do Niemiec, a wiele lat później wydała wspomnienia w formie książki. Ze szczegółami opisuje w niej dworskie obyczaje, a także dość trafnie porównuje kultury arabską i europejską. Książka nigdy nie wyszła w Polsce, ale została przetłumaczona na język angielski. Chciałabym tu co jakiś czas publikować ciekawsze jej fragmenty (prawa autorskie już dawno wygasły, więc mogę) dotyczące zwyczajów panujących na XIX-wiecznym Zanzibarze. Wiem, że tłumaczenie z tłumaczenia nie jest powszechnie przyjętą praktyką, ale na potrzeby edukacyjne powinno wystarczyć. Dzisiejszy fragment dotyczy edukacji. Księżniczka nazywa szkoły z arabska mdarsami i otwarcie przyznaje, że edukacja nie była priorytetem dla tamtejszych rodziców. 

***

W wieku około 6-7 lat wszystkie dzieci - chłopcy i dziewczęta - musiały rozpocząć edukację. Z tym że chłopców uczono czytać i pisać, a dziewczynki tylko czytać. W pałacach Bet il Mtoni i Bet il Sahel mieliśmy tylko po jednej nauczycielce, którą nasz ojciec sprowadził specjalnie z Omanu. [...] Nie mieliśmy osobnej sali lekcyjnej, lekcje odbywały się po prostu na dziedzińcu, w miejscu, do którego wstęp miały także gołębie, papugi, pawie i inne ptaki. Mieliśmy stamtąd widok na podwórko, po którym cały czas krzątali się ludzie. Mata do siedzenia stanowiła całe umeblowanie naszej klasy. Równie skromne było wyposażenie, potrzebowaliśmy tylko stojaka na Koran (nazywanego marfą), domowej roboty atramentu i wybielonej łopatki wielbłąda, po której łatwo się pisało i która nie wydawała zgrzytających dźwięków jak inne tego typu tabliczki. [...] Na początku uczyliśmy się skomplikowanego arabskiego alfabetu, za elementarz służył nam Koran, fragmenty którego chłopcy przepisywali. Ci, którzy potrafili już czytać dość płynnie, czytali na głos. Oczywiście nikt nam nigdy nie wyjaśnił, o czym właściwie czytamy. Dlatego tak naprawdę może jeden na tysiąc rozumie i jest w stanie wyjaśnić sens słów proroka Mahometa, chociaż może być i osiemdziesięciu na sto, którzy nauczyli się na pamięć co najmniej połowy świętej księgi. Dyskutowanie i spekulowanie na temat jej zawartości było uważane za bezbożne i skazujące na potępienie. Ludzie mieli po prostu wierzyć w to, czego ich uczono, i tej zasady kurczowo się trzymano. [...]

Nauczycielka zaczynała lekcję od recytacji pierwszej sury Koranu, która dla mahometan jest tym, czym dla chrześcijan Ojcze nasz. Powtarzaliśmy za nią na głos i kończyliśmy głośnym amin (nie amen). Najpierw powtarzaliśmy to, czego nauczyliśmy się poprzedniego dnia, potem przerabialiśmy nowe fragmenty do czytania i pisania. Lekcja trwała do dziewiątej, potem mieliśmy przerwę na śniadanie, po czym wracaliśmy i uczyliśmy się aż do drugiej modlitwy w południe. Wolno nam było przyprowadzać na lekcje niewolników, którzy zwykle siadali w pewnej odległości za nami. My usadawialiśmy się z przodu, nie mieliśmy na stałe przypisanych miejsc ani podziału na klasy. Nie znaliśmy systemu ocen, który jest tak ważny w europejskich szkołach. Nauczycielka ustnie powiadamiała rodziców o naszych postępach i o naszym dobrym lub złym zachowaniu w czasie lekcji. Nakazano jej, aby karała nas surowo za każdym razem, kiedy uzna to za stosowne, a my często dawaliśmy jej powody do użycia rózgi. 

Poza czytaniem i pisaniem uczono nas podstawowej arytmetyki, tj. liczenia na piśmie do stu i w głowie do tysiąca. Wszystko ponadto było uważane za złe. Nie przykładano w ogóle wagi do gramatyki i ortografii, te dziedziny można było opanować dopiero po wielu latach czytania. O takich przedmiotach, jak historia, geografia, matematyka, fizyka i inne usłyszałam dopiero po moim przyjeździe do Europy. Nie jestem jednak pewna, czy po tym, jak dużym wysiłkiem udało mi się nieco poznać te dziedziny, jest mi lepiej niż ludziom z moich rodzinnych stron. Moja nowa wiedza nie uchroniła mnie przed byciem wielokrotnie oszukiwaną. Szczęśliwi ci, którym oszczędzono trosk leżących za oślepiającą zasłoną cywilizacji! [...]

Nie mieliśmy z góry ustalonych lat nauki szkolnej. Wszyscy mieli nauczyć się tego, co uważano za stosowne, a czas, jaki to zajęło, był uzależniony od zdolności każdego z uczniów. Jeden mógł nauczyć się w rok, drugi dwa, a trzeci potrzebował jeszcze więcej czasu.[...] Istniały co prawda szkoły, ale uczęszczały tam dzieci z biedniejszych rodzin. Wszyscy, których było na to stać, zatrudniali prywatnych nauczycieli i guwernantki. Zdarzało się, że sekretarz pana dom udzielał lekcji dziewczętom, ale tylko wtedy, kiedy były bardzo młode. 


wtorek, 25 kwietnia 2017

Parki narodowe Kenii i Tanzanii


Kwiecień to świetny czas, żeby porozmawiać o środowisku naturalnym. Wszystko budzi się do życia, a do tego w sobotę obchodziliśmy Międzynarodowy Dzień Ziemi. Dlatego w tym miesiącu tematem akcji W 80 blogów dookoła świata jest właśnie ochrona środowiska. Ja przy tej okazji chciałabym napisać kila słów o kenijskich i tanzańskich parkach narodowych. Temat ten traktowałam o tej pory po macoszemu, bo nie ukrywam, że bardziej interesują mnie język, literatura i kultura niż jacyś tam Timon i Pubma*, ale w końcu oba kraje są znane na całym świecie właśnie dzięki faunie i florze. A turyści, którzy co roku tłumnie przyjeżdżają, żeby je podziwiać, są ważnym źródłem dochodów tak dla mieszkańców, jak i dla budżetu państwa.


Serengeti. Tak większość Europejczyków wyobraża sobie Afrykę. Źródło: www.zicasso.com

Tanzania

Park Narodowy Serengeti jest jednym z najbardziej znanych na świecie. To właśnie tu można zobaczyć Afrykę taką, jaką wyobraża ją sobie większość ludzi. Sawanna, rozłożyste drzewa akacjowe, pasące się stada gazeli, zebr, żyraf i Simba na Lwiej skale. A do tego 90 tysięcy turystów rocznie. Plusem jest duża liczba zorganizowanych wycieczek i możliwość całkiem wygodnego noclegu. W Parku Narodowym Serengeti żyje też najprawdopodobniej największa w Afryce populacja lwów, co daje spore szanse, żeby zobaczyć jakiegoś na żywo. Słowo serengeti pochodzi z języka masajskiego i oznacza ziemię, która nigdy się nie kończy. W czasach kolonialnych Brytyjczycy urządzali tu sobie polowania, a w 1959 roku wysiedlili z terenu parku Masajów, bo to ponoć oni najbardziej zagrażali środowisku naturalnemu. Istnieją plany poszerzenia Parku Narodowego Serengeti o Jezioro Wiktorii. Niemniej znany jest Park Narodowy Kilimandżaro, usytuowany na północy kraju, tuż przy granicy z Kenią. Przyjeżdża się tu w zasadzie w jednym celu, żeby wejść na górę. Warto zaznaczyć, że chociaż Kilimandżaro jest najwyższym szczytem Afryki, można się na niego wspiąć bez specjalistycznego sprzętu, bo czubek jest całkiem płaski. Jeśli już znajdziecie się na północy Tanzanii, warto odwiedzić Ngorongoro, czyli największy na świecie krater nieczynnego wulkanu. Rezerwat jest domem rzadkiego i zagrożonego wyginięciem gatunku czarnego nosorożca. Okolicę zamieszkują też Masajowie, także ci wysiedleni kiedyś z Serengeti. Masajowie dość dobrze przystosowali się sytuacji, nauczyli się utrzymywać z turystyki, stając się przy okazji jedną z najbardziej znanych grup etnicznych kontynentu. Za niewielką opłata chętnie zrobią sobie z turystą zdjęcie, a nawet zaśpiewają i zatańczą. W pobliżu Ngorongoro znajduje się też wąwóz Olduvai, w którym odkryto najstarsze znane szczątki hominidów. Tak, to jest właśnie to miejsce, z którego wszyscy pochodzimy. Nieco mniej znany, a warty uwagi, jest Park Narodowy Jeziora Manyara. To tam można zobaczyć stada różowiutkich flamingów, które często żerują przy dwóch gorących źródłach Maji Moto (gorąca woda) i Maji Moto Ndogo (mała gorąca woda). Ważnym miejscem na mapie Tanzanii jest też Park Narodowy Gombe Stream, który w przeciwieństwie do innych wymienionych tutaj parków obejmuje tereny leśne zamieszkałe przez szympansy. To tutaj pracowała słynna badaczka Jane Goodall. Łącznie w Tanzanii znajduje się szesnaście parków narodowych, które zajmują 42 tysiące kilometrów kwadratowych. 


Flamingi w jeziorze Manyara. Źródło: karibuworld.com




Kenia


Kenia ma najwięcej parków narodowych w całej Afryce, bo aż 23, czyli tyle co Polska. Najbardziej znanym jest Park Narodowy Masai Mara, który jest przedłużeniem Parku Narodowego Serengeti po kenijskiej stronie granicy. Swoją nazwę zawdzięcza oczywiście Masajom. Można tu podziwiać krajobrazy rodem z Pożegnania z Afryką. Co roku na przełomie lipca i sierpnia tysiące antylop gnu przeprawia się przez rzekę Mara z Serengeti do Masai Mara, po drodze ginie około 3 tysięcy zwierząt, które zostają po prostu zadeptane. Już wiecie, jak zginął Mufasa. Park Narodowy Amboseli obejmuje teren sawanny po kenijskiej stronie góry Kilimandżaro. Wycieczki mogą zwykle przekraczać granicę bez żadnej kontroli i dojeżdżają aż do samej góry. Amboseli słynie z pięknych widoków, jezior okresowych i dużej populacji słoni. Jeśli natomiast chcielibyśmy w Kenii pooglądać flamingi, powinniśmy się udać do Parku Narodowego Jeziora Nakuru. Co ciekawe, jezioro jest słone. Najstarszym i największym, a przy tym nie aż tak zatłoczonym przez turystów jest Park Narodowy Tsavo. Można w nim oglądać hipopotamy, krokodyle i olbrzymie baobaby. Badania archeologiczne wskazują, że na te tereny zapuszczali się już ok. 700 roku kupcy z wybrzeża Suahili, którzy u miejscowej ludności zaopatrywali się w kość słoniową, skóry i niewolników. 


Stado antylop gnu przeprawia się przez rzekę Mara.


Dzika przyroda jest niewątpliwie największą atrakcją turystyczną Kenii i Tanzanii, co ma też swoje minusy. Tabuny turystów zadeptują rośliny, zostawiają śmieci i straszą dzikie zwierzęta. Z drugiej strony bez zostawianych przez nich pieniędzy nie byłoby za co utrzymać parków i rezerwatów. Poważnym problemem są też kłusownicy, których nie sposób upilnować na tak dużym terenie.


* -pumbavu to w suahili przymiotnik o znaczeniu głupi, dlatego to imię zdecydowanie nie jest komplementem.

Zajrzyjcie też koniecznie na inne blogi biorące udział w akcji!

CHINY
Biały Mały Tajfun: Ekologia w Chinach

FINLANDIA
Suomika: Ochrona środowiska - słownictwo po fińsku

FRANCJA
Demain, viens avec tes parents!: Ochrona środowiska

GRUZJA
Gruzja okiem nieobiektywnym: Gruzińska ekologia-idzie nowe?

KIRGISTAN
Kirgiski.pl: Obszary chronione Kirgistanu

NIEMCY 
Niemiecki w Domu: Ochrona środowiska w Niemczech
Niemiecka Sofa: Ekologia i ochrona środowiska po niemiecku

NORWEGIA
Norwegolożka: Jak Norwegowie zarabiają na ekologii?

ROSJA
Dagatlumaczy.pl: Kahoot! - quiz z okazji Dnia Ziemi
Enesaj.pl: Obszary chronione Rosji na terenach turkojęzycznych

SZWECJA
Szwecjoblog: 5 ciekawostek o ekologii w Szwecji


piątek, 14 kwietnia 2017

Wielkanoc


Kiedyś w pewnym antykwariacie znalazłam Biblię w suahili i oczywiście od razu ją kupiłam. A Wielkanoc to świetna okazja, żeby wreszcie zrobić z niej użytek. Poniżej fragment z Ewangelii św. Jana. Tekst nie jest bardzo trudny, powinien go zrozumieć średnio zaawansowany uczeń. Przy okazji życzę wszystkim radosnych i spokojnych Świąt!


YOHANA MTAKATIFU 20, 1-9
Hata siku ya kwanza ya juma Mariamu Magdalene alikwenda kaburini alfajiri, kungali giza bado; akaliona lile jiwe limeondolewa kaburini. Basi akaenda mbio, akafika kwa Simoni Petro na kwa yule mwanafunzi mwingine ambaye Yesu alimpenda, akawaambia, Wamemwondoa Bwana kaburini, wala hatujui walikomweka. Basi Petro akatoka, na yule mwanafunzi mwingine, wakashika njia kwenda kaburini. Wakaenda mbio wote wawili; na yule mwanafunzi mwingine akaenda mbio upesi kuliko Petro, akawa wa kwanza wa kufika kaburini. Akainama na kuchungulia, akaviona vitambaa vya sanda vimelala; lakini hakuingia. Basi akaja na Simoni Petro akimfuata, akaingia ndani ya kaburi; akavitazama vitambaa vilivyolala; na ile leso iliyokuwako kichwani peke; haikulala pamoja na vitambaa, bali imezongwa-zongwa mbali mahali pa peke yake. Basi ndipo alipoingia naye yule mwanafunzi mwingine aliyekuwa wa kwanza wa kufika kaburini, akaona na kuamini. Kwa maana hawajalifahamu bado andiko, ya kwamba imempasa kufufuka. Basi wale wanafunzi wakaenda zao tena nyumbani kwao. 

Słowniczek:
Mungu - Bóg
Yesu - Jezus
kuamini - wierzyć
kuomba - modlić się, też: prosić
ombi (kl.5) - modlitwa (ale chrześcijańska, muzułmańska to sala)
Biblia - Biblia
Enjili - Ewangelia
mtakatifu - święty
Yohana - Jan
Petro - Piotr
kaburi (kl.5) - grób
Pasaka (kl.9) - Wielkanoc
kufufuka - zmartwychwstać

Wersja polska (za Biblią Tysiąclecia):
J 20, 1-9
Pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu. Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego Jezus miłował, i rzekła do nich: „Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono”. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, które mówi, że On ma powstać z martwych.


piątek, 31 marca 2017

Ideofony


W języku polskim i innych językach europejskich mamy wyrazy dźwiękonaśladowcze, takie jak muu, plusk czy puk, puk. Języki afrykańskie mogą się pochwalić nieco szerszą kategorią wyrazów ideonaśladowczych, których gama znaczeń może być naprawdę szeroka. Oddają znaczenia związane m.in. z rozmiarami, zapachami, kolorami czy intensywnością. Ideofony są nieodmienne i zwykle określają czasowniki i przymiotniki. Uczącym się języka ideofony mogą czasem wydawać się zabawne, ale warto ich używać, żeby język brzmiał bardziej naturalnie. Poza tym są naprawdę urocze. 

Oto przykłady:
amenuka fe - śmierdzi fuu
mitende inazaa kochokocho - palmy daktylowe są obsypane owocami

Ideofony mogą też wzmacniać znaczenie, np.:
alifunga mlango - zamknął drzwi
alifunga mlango nga - zatrzasnął drzwi
-eupe - biały
-eupe pepepe - bardzo biały
-eusi - czarny
-eusi tititi - bardzo czarny

Inne ideofony:
kuanguka chubwi - wpaść do wody (coś jak nasz plusk)
kulowa chepe chepe - być całkiem przemoczonym
kujaa pomoni - być całkiem pełnym
kufa fofofo - być całkiem martwym
kulala fofofo - spać bardzo mocno 
kulala kifudifudi - leżeć na brzuchu

Mamy też dwa rzeczowniki w formie ideofonów:
tinga-tinga - traktor
piki-piki - motor

wtorek, 7 marca 2017

Tradycyjna literatura suahili

Jak już wspominałam Wam tutaj, biblioteka przekładów literatury Kenii i Tanzanii na język polski jest dość uboga. Sprawa literatury tradycyjnej wygląda jeszcze mizerniej, czytają ją już chyba tylko studenci i wykładowcy na afrykanistyce. Wynika to z kilu powodów. Po pierwsze są to utwory dość hermetyczne, powstałe w muzułmańskiej kulturze orientu i przez to niełatwe do zrozumienia bez odpowiedniej wiedzy kulturowej. Tym samym nie jest to zbyt komercyjny typ literatury, której tłumaczenie i wydawanie mogłoby przynieść komuś zyski. A na domiar złego tradycyjna literatura suahili była spisywana w alfabecie arabskim, co czyni ją dość trudną do odczytania. W alfabecie tym notuje się bowiem tylko miejsca, w których są samogłoski, a nie same samogłoski. W spółgłoskowym języku arabskim nie jest to jeszcze duży problem, ale słowa w suahili z reguły zawierają dużo samogłosek, przez co trudno je odszyfrować. To wszystko sprawiło, że informacje o bogatym dziedzictwie literackim kultury suahili rzadko docierają do Europy. 

Trudno określić dokładną datę, którą można by uznać za początek twórczości literackiej w suahili w Afryce Wschodniej. Zwłaszcza że niektóre utwory zostały spisane dopiero kilkadziesiąt albo i kilkaset lat po tym, jak funkcjonowały w tradycji ustnej. Najstarsze znane nauce zapisane zdanie w języku suahili ma kilkaset lat mniej niż nasze Daj, ać ja pobruszę,a  ty poczywaj (datowane na 1270 rok) i pochodzi z 1562 roku, kiedy to pewien portugalski misjonarz zanotował fragment ludowej piosenki, który w uwspółcześnionej ortografii brzmi Ng'ombe huku viatu, mbuzi hapana viatu, co znaczy ze skóry wołowej można zrobić buty, a z koziej nie. Mało romantyczne, ale użyteczne. Prawdopodobnie żaden Suahilijczyk nigdy by takiej przyśpiewki nie zanotował. Sztuka kaligrafii była bowiem w tej kulturze wysoko ceniona, w związku z czym nie każdy tekst zasługiwał na spisanie. Zdecydowanie wyżej ceniono poezję niż prozę. Z utworów niepoetyckich spisywano głównie kroniki miast-państw, które powstawały na zlecenie władców. Większość zabytków literatury to poematy o stałej i przewidywalnej strukturze. Strofa takiego klasycznego poematu (utenzi) składała się z czterech wersów, trzy pierwsze rymowały się ze sobą, a rym z ostatniego wersu powtarzał się przez cały utwór. A takich strof mogło być kilkaset albo nawet kilka tysięcy. Najdłuższy zachowany poemat Utenzi wa Ras al-Ghul (Poemat o głowie demona) ma ponad dwadzieścia tysięcy wersów. Dla porównania Iliada składa się z 15 tysięcy wersów. Tematyka poematów obracała się najczęściej wokół religii muzułmańskiej, typowym tematem były na przykład różne historie postaci z Biblii czy Koranu, nie tyle alternatywne, co po prostu nieobecne w tych księgach. Taki poemat zwykle rozpoczyna się obszernym wstępem o samej sztuce kaligrafii, obowiązkowo zawiera także kilka strof wychwalających Mahometa. Czasem poematy dotyczyły też legendarnych postaci władców i wojowników oraz oczywiście miłości. Najbardziej znanym z takich legendarnych herosów jest niewątpliwie Fumo Liongo, którego obecnie uważa się za postać historyczną żyjącą na przełomie XIII i XIV wieku i jednego z pretendentów do tronu na wyspie Pate. Znaczną część z tych poematów znamy dziś dzięki działalności Jana Knapperta, którzy opracował ich transkrypcję na alfabet łaciński i tłumaczenia na angielski. 

Krótszych wierszy, piosenek i opowieści zwykle nie spisywano. Funkcjonowały w tradycji ustnej, opowiadano je wieczorami i przekazywano z pokolenia na pokolenie. Odpowiednia intonacja była ważnym elementem samej historii. Tak przez całe wieki funkcjonowały bajki, które czasem przytaczam na tym blogu. W niektórych przypadkach istnieje kilka różnych wersji tej samej historii i ciężko tu wartościować, która jest tą właściwą. Często za to powtarzają się charakterystyczne postacie, np. piękna i mądra gazela, przebiegły zając i sprytny Abu Nuwas, który czasem bywa wezyrem, a czasem sułtanem (Abu Nuwas naprawdę był arabskim poetą, ale postać historyczną niewiele ma wspólnego z tą z bajek). Żeby jednak nie być gołosłowną chciałabym Wam pokazać jeden z takich utworów. I nie będzie to bajka, bo tych już kilka było. Wybrałam poemat, ale poemat dość nietypowy. Nie tam jakiś religijny czy filozoficzny, ale miłosny. Momentami nawet erotyczny. Wybrałam pikantniejszy fragment, żeby pokazać w jak zawoalowany sposób pisano o tych sprawach. Poemat nowi tytuł Mwana Manga, czyli Arabka.

32.
Naapa wallahi,
asiyo shabihi
t'anena sahihi
ya makomamanga
33.
Napa siwenepo
sishuhudiyepo
matunda ya p'epo
yakwe Mwana Manga
34.
Yakiwa nguoni,
hutesha uyoni.
Yawapo bayani,
akili hutenga.
35.
Ziwavuze nana
ziwavu zenana
hutesha kuvina
wenye kumsinga.

32.
Zaklinam się, o Boże,
o Nieporównywalny,
niech będzie samą prawdą
co powiem o granatach.
33.
Przysięgam, nie widziałem
nigdy nic wspanialszego
od tych rajskich owoców
zdobiących Mwanę Mangę.
34.
Gdy kryje je ubranie
przyciągają zrazu wzrok,
nagością okraszone
pozbawiają rozumu.
35.
Delikatne niezwykłe
i miękkie są jej żebra.
Należy uważać, by
masując ich nie złamać.*


Przy okazji pozwolę sobie na małą reklamę, ponieważ niedawno nakładem wydawnictwa Elipsa ukazały się polskie przekłady kilku tradycyjnych utworów suahili. Książka nosi tytuł Opowieści na werandzie i można w niej znaleźć tłumaczenia poematu Utenzi wa shufaka (Poemat o miłosierdziu) oraz następujących bajek: Opowieść o grubej kobiecie, Opowieść o Abunuwasie, Nie podążaj za radą kobiety, Nauczyciel Goso, Dziewczyna za sto krów i Sułtan Darai. 



*Pozwoliłam sobie zacytować tłumaczenie Michała Głowackiego, ponieważ sama nie mam talentu do przekładu poezji.

Bibliografia:
I. Kraska-Szlenk (red.), Nipe kalamu. Odsłony dawnej literatury suahili, Warszawa 2015.




1 marca
Angielski dla każdego: Tydzień Książki
Japonia-info.pl: "Genji monogatari" - pierwsza powieść świata
Blog o tłumaczeniach i języku rosyjskim Dagatlumaczy.pl: “Wielka przygoda Myszki Mozzarelli”

2 marca
Angielska Herbata: Czytanie a nauka języka obcego
Finolubna: Polskie wydania fińskiej literatury w ostatnich latach

3 marca

Angielski C2: Mój ranking książek Donaldson
Gruzja okiem nieobiektywnym: Kaukaska Trylogia
FRANG.pl: Bajki dla dorosłych

4 marca
Enesaj.pl: Pięciu zapomnianych autorów
Blog o Francji, Francuzach i języku francuskim: Książkowe idiomy

5 marca
Italia-nel-cuore: W 80 książek dookoła Włoch - lista 80. książek o Włoszech…
Biały Mały Tajfun: Tydzień Książki
Language Bay: Tydzień Książki Roland Dahl

6 marca
Szwecjoblog: Tydzień Książki

7 marca
Moja Alzacja: "Chwała mojego ojca", najlepsza książka o Prowansji
Français mon amour: Wokół książki po francusku

czwartek, 23 lutego 2017

Codzienne czynności

Dziś mam dla Was garść słówek związanych z codziennymi czynnościami i obowiązkami. Czasowniki podaję w bezokoliczniku (czyli z ku- na początku, które w odmianie należy pominąć z wyjątkiem czasowników jednosylabowych w niektórych czasach).

kulala - spać
kuamka - budzić się
kunawa uso - myć twarz
kupiga mswaki - myć zęby
kuoga bafuni - brać kąpiel/prysznic
kufanya mazoezi - ćwiczyć
kwenda kazini - iść do pracy
kula/kupata chakula cha asubuhi/kiamshakinywa - jeść śniadania
kula/kupata chakula cha mchana - jeść obiad
kula-kupata chakula cha jioni - jeść kolację
kupika chakula - gotować
kupakua chakula - podawać jedzenie
kusafisha nyumba - sprzątać w domu
kutandika kitanda - słać łóżko
kupiga huva - odkurzać
kupiga deki - myć podłogę
kufua nguo - prać ubrania
kupiga pasi - prasować
kwenda dukani/sokoni - iść do sklepu/na rynek
kupumzika - odpoczywać 

Ale że podawanie samych słówek wieje trochę nudą, przygotowałam też krótką historyjkę o pomaganiu w domu. :)

Juma alikuwa na mpira mpya. Aliwaambia rafiki zake, Wasike, Kamau na Otieno, "Baba yangu amenunua mpira mpya. Ni kama mpira wa shule". Wasike aliuliza "Uko wapi mpira?" "Huu mpira, lakini hauna upepo. Nitatia upepo leo jioni", Juma alisema. Wasike alisema kwa furaha "Basi leo jioni tucheze mpira hapa uwanja wa shule. Tutatafuta watoto wengine na tutaunda timu mbili."Juma alitamka "Leo mimi siwezi kucheza uwanja wa shule. Lazima nicheze karibu na nyumbani". "Kwa nini?" Otieno alimwuliza Juma. "Kwa sababu leo ni zamu yangu kumsaidia mama nyumbani. Jana ilikuwa zamu ya dada yangu, Roda" Juma alijibu.
Baada ya shule, Juma na rafiki zake walikutana nyumbani kwa Juma. Waliunda timu mbili na wakaanza kucheza. Mama yake Juma alikuwa jikoni anapika chakula cha jioni. Alitafuta unga nyumbani, lakini unga ulikuwa umekwisha. Alitoka nje kumwita Juma "Juma! Tafadhali njoo". Juma aliwaacha kucheza, akaenda kwa mama yake mbio. Mama yake alisema "Nyumbani hakuna unga wa ugali. Chukua pesa hizi ukanunue unga. Tafadhali usichelewe". Juma alisitasita. Duka lilikuwa mbali na Juma hakupenda kukosa mpira. "Aa! Mama. Ninaweza kwenda baada ya mpira?" Juma aliuliza. "Huwezi kwenda baada ya mpira. Mimi ninataka unga hivi sasa. Kumbuka, leo ni zamu yako kunisaidia kazi" mama yake alisema. Ilikuwa kweli ni zamu ya Juma kumsaidia mama yake. 
Juma alichukua pesa za unga, akarudi kwa rafiki zake. Akasema "Leo ni zamu yangu kumsaidia mama. Hakuna unga nyumbani. Lazima mimi niende dukani". Rafiki zake walinyamaza kimya. Juma hakuweza kukataa kwenda dukani. Otieno alisema "Basi nenda dukani upesi upesi. Sisi hatutacheza mpira. Tutakaa mpaka urudi kutoka dukani". Kamau alisema "Lakini dukani ni mbali. Afadhali tuvunje mchezo mpaka kesho. Kesho tutacheza uwanja wa shule". 
Juma alitaka kurudi upesi upesi. Alipenda sana kucheza mpira. Juma hakusikiliza mazungumzo ya rafiki zake. Aliondoka kama mshale kwenda dukani. Baada ya dakika tatu, alimkuta baba yake njiani. Baba yake Juma alikuwa na mfuko mkubwa mkononi. "Unakwenda wapi?" baba yake Juma aliuliza. Juma alijibu "Mama amenituma unga wa ugali dukani". "Usiende dukani. Mimi nimenunua kilo nne za unga. Unga umo humu mfukoni" baba yake Juma alisema. Baba alimpa Juma unga. Juma alichukua unga akaupeleka kwa mama yake. Juma alikuwa na furaha. Rafiki zake alikuwa kawajaondoka uwanjani. Juma alirudi mbio mbio kucheza mpira.
Juma alisema kwa furaha "Haya tuanzeni tena mpira. Mama amekwisha kupata unga". "Wewe umekwenda dukani kwa miguu au kwa gari? Wewe hujanunua unga" Kamau alisema, Mara watoto walimwona baba yake Juma anapita. "Sasa mimi nimetambua. Baba yako amelata unga wa ugali" Kamau alisema. Juma alicheka na rafiki zake wakacheka pia. Watoto waliendelea na machezo wao wa mpira mpaka jua likaachwa. 
Siku ya pili ilikuwa ni zamu ya Roda kumsaidia mama nyumbani. Juma na rafiki zake walicheza mpira kwenye uwanja wa shule. 

Juma miał nową piłkę. Powiedział swoim przyjaciołom, Wasikemu, Kamau i Oteinie, "Tata kupił mi nową piłkę. Zupełnie taką jak w szkole. Teraz możemy codziennie po szkole grać w piłkę". Wasike zapytał "Gdzie jest ta piłka?" "Mam ją tutaj, ale nie ma powietrza. Dziś wieczorem ją napompuję" odpowiedział Juma. Wasike powiedział z radością "No to dziś wieczorem gramy w piłkę na szkolnym boisku. Znajdziemy inne dzieci i stworzymy dwie drużyny". Juma powiedział "Dzisiaj nie mogę grać na szkolnym boisku, muszę się bawić blisko domu". "Dlaczego?" zapytał Oteino Jumę. "Ponieważ dzisiaj jest moja kolej, żeby pomagać mamie w domu. Wczoraj była kolej mojej siostry Rody" odpowiedział Juma. 
Po szkole Juma i jego przyjaciele spotkali się w domu Jumy. Podzielili się na dwie drużyny i zaczęli grać. Mama Jumy była w kuchni i przygotowywała kolację. Szukała mąki w domu, ale mąka się skończyła. Wyszła na zewnątrz i zawołała Jumę "Juma! Podjedź tu!". Juma przestał grać i szybko podbiegł do mamy. Mama powiedziała "W domu nie ma mąki na ugali. Weź te pieniądze i kup mąkę. Tylko się pospiesz". Juma się wahał. Sklep był daleko, a Juma nie chciał przerywać gry w piłkę. "Ale mamo. Mogę pójść po tym, jak skończę grać?" zapytał Juma. "Nie możesz pójść po tym, jak skończysz grać. Potrzebuję tej mąki teraz. Pamiętaj, że dziś jest twoja kolej, żeby pomagać w domu" odpowiedziała mama. To była prawda, dziś była kolej Jumy, żeby pomagać w domu. Juma wziął pieniądze na mąkę i wrócił do przyjaciół. Powiedział "Dziś jest moja kolej, żeby pomagać mamie. W domu nie ma mąki. Muszę iść do sklepu". Przyjaciele nic nie odpowiedzieli. Juma nie mógł odmówić pójścia do sklepu. Otieno powiedział: "Idź do sklepu szybko. Nie będziemy grać w piłkę. Poczekamy, aż wrócisz". Kamau powiedział "Ale sklep jest daleko. Trzeba odłożyć grę do jutra. Jutro będziemy grać na szkolnym boisku". Juma chciał wrócić jak najszybciej. Bardzo lubił grać w piłkę. Nie słuchał już rozmowy przyjaciół. Pobiegł jak strzała do sklepu. Po trzech minutach spotkał na drodze tatę. Tata Jumy miał w ręku dużą torbę. "Dokąd idziesz?" zapytał tata. Juma odpowiedział "Mama wysłała mnie po mąkę na ugali do sklepu". "Nie idź do sklepu. Kupiłem cztery kilo mąki. Mam ją w torbie" powiedział tata Jumy. Tata dał Jumie mąkę. Juma zaniósł mąkę do mamy. Juma był szczęśliwy. Jego przyjaciele jeszcze sobie nie poszli. Juma wrócił szybko do grania w piłkę. Juma powiedział z radością "Zaczynajmy grać. Mama dostała już mąkę". "Poszedłeś do tego sklepu na nogach czy pojechałeś samochodem? Nie kupiłeś mąki" powiedział Kamau. W tej chwili dzieci zobaczyły, że nadchodzi tata Jumy. "Teraz już rozumiem. Twój tata przyniósł mąkę na ugali" powiedział Kamau. Juma się roześmiał i jego przyjaciele też zaczęli się śmiać. Dzieci grały w piłkę, aż nie zaszło słońce. 
Następnego dnia była już kolej Rody, żeby pomagać mamie w domu. Juma i jego przyjaciele grali w piłkę na szkolnym boisku. 

źródło: shaloommission.blogspot.com

piątek, 27 stycznia 2017

Afrykańska mozaika językowa


Do napisania tego postu zainspirowała mnie opinia znaleziona na jednym z forów poświęconych nauce języków obcych, według której nie warto się uczyć języków afrykańskich, ponieważ "w całej Afryce można się spokojnie porozumieć po angielsku, portugalsku, włosku i francusku". Nie mam pojęcia, czemu na liście znalazł się włoski, który akurat nie jest językiem urzędowym w żadnym z afrykańskich państw. Być może chodziło o Etiopię. Spotkałam się kiedyś z opinią, że w Etiopii da się dogadać po włosku, bo to była włoska kolonia. Co akurat nie jest prawdą. Etiopia nigdy nie byłą kolonią, była tylko okupowana przez faszystowskie Włochy w latach 1935-1941. Ten okres to ciemna karta w historii kraju, ponieważ wojska włoskie dopuszczały się masowych mordów, gwałtów, użycia broni chemicznej i tworzenia obozów pracy. Niewątpliwe jednak Etiopczycy przy okazji liznęli trochę języka. Tylko że to było ponad siedemdziesiąt lat temu. Na tej samej podstawie można by twierdzić, że w Polsce obcokrajowiec dogada się po niemiecku, bo w końcu Polska była kiedyś okupowana przez nazistowskie Niemcy. Nawet jeśli żyją jeszcze ludzie, którzy to pamiętają, dochodzi do tego czynnik emocjonalny, język okupanta z reguły nie kojarzy się najlepiej. Choć autorką mogła też mieć na myśli Erytreę, która w latach 1889-1941 była włoskim protektoratem. 

Jednak nawet jeśli wykluczymy z listy język włoski, powyżej przytoczone stwierdzenie jest dalekie od stanu faktycznego. Żeby wyjaśnić dlaczego, warto sięgnąć trochę do historii i przypomnieć sobie, jak powstały współczesne państwa afrykańskie. Spora część granic została wyznaczona linijką po mapie przez europejskich władców, którzy nigdy nawet w Afryce nie byli i nic sobie nie robili z miejscowych podziałów etnicznych czy nawet granic rodzimych afrykańskich państw przedkolonialnych. Członkowie tych samych grup etnicznych, a nawet tych samych rodzin, stali się automatycznie obywatelami innych państw. W obrębie jednego państwa znalazły się za to ludy, które wcześniej nie miały ze sobą wiele wspólnego i często nie były nawet w stanie się dogadać. W Europie było zupełnie inaczej, tutaj raczej standardem jest, że powstanie jakiejś wspólnoty poprzedzało powstanie państwa. Przez lata to administracja kolonialna dbała o spójność i pretrwanie tych tworów państwowych, narzucając przy tym własny język jako urzędowy. (Choć nie obyło się oczywiście bez większych i mniejszych powstań). W latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy państwa afrykańskie w większości uzyskały niepodległość, jednym z najbardziej palących problemów okazał się brak poczucia tożsamości narodowej. Ludzie wciąż uważali się przede wszystkim za członków swojej wspólnoty etnicznej i nie identyfikowali się z odgórnie narzuconym im tworem państwowym. Dziś sytuacja znacznie się poprawiła, ale wciąż obserwujemy skutki tych podziałów. Wróćmy jednak do języków. Młode państwa afrykańskie stanęły przed wyborem, jaki język uznać za urzędowy. I wcale nie był to łatwy wybór.

Administracja i szkolnictwo już były podporządkowane językom europejskim, mało tego w większości z tych krajów używało się kilkudziesięciu, a nawet kilkuset różnych języków. Z drugiej strony język rodzimy jako urzędowy służyłby budowaniu tożsamości narodowej. Niewiele jest jednak afrykańskich krajów, których obywatele posługiwaliby się tym samym językiem. Celowo pomijam tu muzułmańską północ kontynentu, która jest na tyle odrębna kulturowo, że tradycyjnie zajmują się nią raczej arabiści, a nie afrykaniści. Do takich nielicznych wyjątków należą: Somalia (90% ludności mówi w języku somali), Botswana (język tswana jest językiem ojczystym 90% obywateli), Burundi (98% mieszkańców posługuje się kirundi), Lesoto (95% obywateli używa języka sesotho), Suazi (niemal cała ludność tego niewielkiego kraju mówi w języku suazi) czy wreszcie Ruanda (90% Ruandyjczyków mówi w kinjaruanda). Te kraje zdecydowały się na dwa języki urzędowe, jeden rodzimy i jeden europejski (z wyjątkiem Somalii, gdzie drugim językiem urzędowym jest arabski). Jedynym krajem afrykańskim, który ma jako urzędowy tylko język rodzimy, jest Etiopia (język amharski). Sytuacja tego państwa znacznie różni się jednak od innych, jego początki sięgają w końcu kilku wieków przed naszą erą, ponadto Etiopii udało się zachować ciągłość państwową w okresie kolonializmu. 

Dość istotne na afrykańskiej mapie językowej są tzw. języki ponadregionalne, czyli duże języki rodzime, które służą ludności danych obszarów do kontaktów pomiędzy grupami etnicznymi. Są to języki, które co prawda nie są ojczystymi dla większości obywateli, ale większość obywateli potrafi się w nich dogadać. Choćby ze swoimi sąsiadami pochodzącymi z innych grup etnicznych. Takim językiem ponadregionalnym jest właśnie suahili w Tanzanii i w Kenii, ale też język bamana w Mali, sango w Republice Środkowoafrykańskiej, szona w Zimbabwe czy wolof w Senegalu. Są też kraje, w których jakimś językiem rodzimym posługuje się połowa albo prawie połowa obywateli, przykładami takich języków są fang w Gabonie, owambo w Namibii, kikongo w Kongu czy malinke w Gambii. W takich państwach te dominujące języki rodzime zwykle pełnią funkcję urzędowych obok języków europejskich. Istnieją też jednak kraje, w których rozdrobnienie językowe jest tak duże, że nie można nawet powiedzieć, iż jeden język dominuje tam nad innymi. Tak jest m.in. w Kamerunie, Mozambiku, Liberii, Gwinei-Bissau czy Republice Wybrzeża Kości Słoniowej. Państwa te nie miały w zasadzie innego wyboru niż ustanowić urzędowymi języki importowane z Europy. Nie oznacza to jednak automatycznie, że cała ludność zaczęła nagle się nimi posługiwać. 

Jak nietrudno się domyślić, używanie tylu języków w jednym państwie, choć niewątpliwie ubogaca kulturowo, znacznie utrudnia też życie administracji państwowej czy szkolnictwu. W wielu z tych krajów dzieci nie są nauczane w szkołach w swoich rodzimych językach i często po prostu niewiele rozumieją z lekcji. Trochę jak u nas za czasów zaborów. Jak taka polityka językowa wygląda w praktyce, pokażę na przykładzie Kenii i Tanzanii. 

Tanzania

Językami urzędowymi są angielski i suahili, w tym drugim mówi jakieś 85% Tanzańczyków, choć tylko dla 3 % suahili jest językiem ojczystym. Te 3% pochodzi z wybrzeża lub z Zanzibaru. Szacuje się, że tylko co dziesiąty Tanzańczyk mówi po angielsku. Tego co dziesiątego Tanzańczyka znajdziemy raczej w dużym mieście, a nie na wsi, co jest akurat dobrą wiadomością, bo możemy się na niego natknąć na lotnisku lub w hotelu. Jeśli natomiast chodzi o języki rodzime większości obywateli, panuje tu duże rozdrobnienie, łącznie w Tanzanii używa się 126 języków. Największe z nich to inne języki z grupy bantu z rodziny nigerokongijskiej (czaga, hehe, makonde, makua, njamwezi, kinjaruanda, kirundi i sukuma), ale także z rodzin afroazjatyckiej i nilosaharyjskiej (luo i masai). Suahili jest językiem polityki i administracji, w suahili uczy się także w szkołach podstawowych i średnich (angielskiego uczy się jako języka obcego). Jednak już studia wyższe zwykle prowadzone są po angielsku (z nielicznymi wyjątkami, do których należy m.in. Katedra Suahili na Uniwersytecie w Dar es Salaam). Większość kanałów telewizyjnych jest w suahili, choć istnieją również kanały nadające po angielsku. Co ciekawe, importowane filmy często puszcza się po angielsku. Gazety wychodzą tak w suahili, jak i po angielsku. W suahili powstaje też większość twórczości literackiej. 

Kenia

Językami urzędowymi są angielski i suahili. W suahili mówi jakieś 65% ludności kraju. Ogółem w Kenii używa się około 40 języków, z których największe to kikuju (8 milionów użytkowników), luo (4,3 mln) i kamba (3,9 mln). Pozostałe języki pochodzą z trzech afrykańskich rodzin językowych nigerokongijskiej, afroazjatyckiej i nilosaharyjskiej. Szacuje się, że po angielsku mówi co piąty Kenijczyk. W administracji i sądownictwie dominuje język angielski, a w wojsku i policji suahili. Politycy zwykle mówią w obu. W ogóle Kenijczycy mają to do siebie, że raz mówią w suahili, a raz po angielsku i właściwie nie wiadomo dlaczego. Czasem też wstawiają suahilijskie słowa do angielskiego zdania i odwrotnie. Nauczanie w szkołach podstawowych odbywa się w 13 językach miejscowych, na wybrzeżu jest to język suahili. Od czwartej klasy języka suahili uczy się jako obcego, a językiem nauczania zostaje angielski. Istnieją kanały radiowe i telewizyjne nadawane w suahili, jak i po angielsku. Liczba tytułów prasowych wydawanych po angielsku jest dwa razy wyższa od liczby gazet ukazujących się w suahili. Najbardziej znani pisarze kenijscy piszą po angielsku, choć wymieniany często wśród potencjalnych kandydatów do literackiej Nagrody Nobla James Ngugi porzucił pisanie po angielsku na rzecz kikuju i zmienił przy tym imię na Ngugi wa Thiong'o. 

Choć wyraźnie widać, że w Kenii angielski jest zdecydowanie bardziej obecny w przestrzeni publicznej niż w Tanzanii, w obu tych krajach jest on jedynie językiem drugim. O ile łatwo jest obliczyć liczbę rodzimych użytkowników języka, dane dotyczące znajomości języków obcych w populacji z reguły są szacunkowe. Ciężko też ustalić granicę, od której właściwie zaczyna się znajomość danego języka. Na przykład z takich danych szacunkowych angielski zna w Polsce 37% populacji, czyli znacznie więcej niż w Kenii i Tanzanii, gdzie język ten jest językiem urzędowym. Czy jednak na tej podstawie powiedzielibyśmy obcokrajowcowi, że bez problemu dogada się w Polsce po angielsku? Ja bym się trochę bała. Osoby, które wierzą w powszechną znajomość języków europejskich w Afryce, również może spotkać przykra niespodzianka. 

źródło: howafrica.com

Bibliografia:
1. S. Piłaszewicz, E. Rzewuski Wstęp do afrykanistyki, Warszawa 2005.

wtorek, 3 stycznia 2017

Bajka: Nie słuchaj rad kobiety


Suahilijskie bajki potrafią być naprawdę przewrotne. Ta jest chyba najlepszym tego dowodem.


Usishike shauri la mwanamke

Alitokea mfalme, akanena: Shauri la mwanamke asishike mtu
Alitokea mtu na mkewe, anakwenda tembea. Wakapata mahala pana mitende mingi. Akapanda juu mwanamme, juu ya mtende kung'oa tende, apate kula yeye na mkewe. Alipopanda juu, akashika kuti kavu. Yule mwanamke chini akamwambia mumewe: Uache kuti kavu, ushike kuti bichi, kwa sababu hilo kuti kavu halina nguvu. Yule mwanamume akawaza akanena: Sultani amesema: Msisikilize mashauri ya waanawake. Akashika kuti kavu, ili kukataa shauri la mwanamke, akaanguka chini akazimia. Khalafu yule mwanamke alipomwona yule mumewe amezimia, akalia mwanamke. Marra wakija wenyewe wenyi mitende yao, wakimwuliza mwanamke: Unalilia nini? Akanena: Nalilia mume wangu, amekufa. Alipanda juu ya mtende, akashika kuti kavu, hamwambia: 'shika kuti bichi' asikubali, akaanguka, akifa, na sasa nalilia mume wangu. Wale wakamwambia: Kama alishika kuti bichi mumeo, naye akiwa mzima, tungelimpiga mikuki akafa, walakini sasa haidhuru. Wakamchukua mwanamke. Hatta asubuhi yule mumewe ikarejea roho yake, akatazama mkewe amechukuliwa, akanena: Kama ningalishika kuti bichi, hafuata maneno ya mke wangu, wangaliniua. 


Nie słuchaj rad kobiety

Był sobie król, który powiedział: Niech mężczyzna nie słucha rad swojej żony. 
Byli sobie też mężczyzna i jego żona, którzy wybrali się na spacer. Doszli do miejsca, w którym rosło dużo palm daktylowych. Mężczyzna wspiął się na jedną z nich, żeby zerwać daktyle dla siebie i żony. Wspinał się, trzymając się suchych liści. Jego żona, która była na dole, powiedziała: Zostaw suche liście i trzymaj się tych młodych, ponieważ suche liście są słabe. Mężczyzna pomyślał i powiedział: Sułtan mówi: nie słuchajcie rad waszych żon. Złapał się suchego liścia, żeby postąpić przeciw radom żony, spadł i stracił przytomność. Kiedy kobieta zobaczyła, że jej mąż stracił przytomność, zaczęła płakać. Nagle zjawili się właściciele palm daktylowych i zapytali ją: Czemu płaczesz? Odpowiedziała: Opłakuję mojego męża, który umarł. Wspiął się na palmę daktylową, trzymał się suchych liści, a mówiłam mu 'trzymaj się młodych liści', nie słuchał, spadł, umarł i teraz go opłakuję. Oni odpowiedzieli: Jeśli twój mąż trzymałby się młodych liści i byłby teraz cały, przebilibyśmy go włóczniami i zabili, ale teraz to już nie ma znaczenia. I zabrali kobietę. 
Następnego ranka mężczyzna odzyskał przytomność i zobaczył, że zabrali jego żonę, powiedział: Gdybym trzymał się młodych liści, posłuchałbym rad żony, zabiliby mnie. 

Słowniczek
mfalme (kl.1) - król
shauri (kl.5) - rada
kushika - trzymać
kutembea - spacerować
mitende (kl.4) - palmy daktylowe
tende (kl.9) - daktyl
kupanda - wspinać się
kuti (kl.5) - liść palmowy
kavu - suchy
bichi - młody, surowy
kuanguka - upadać
kuzimia - zemdleć
kufa - umrzeć
kulia - płakać
mkuki (kl.3) - dzida
roho (kl.9) - dusza
kuchukua - brać
kufuata - podążać
kurejea - wracać

Plantacja palm daktylowych
źródło: swiatwkwiatach.pl